Friday 28 August 2009

Plywanie sztuka dla wytrwalych


Dzien ten minal pod haslem nauki plywania. Mojej dodajmy. Ostatni raz robilam to gdy mialam 7 lat. Potem byl krotki epizod w Krakowie plywania jednodniowego. Potem bylo wielkie "nic".

Rano, po calkiem smacznym sniadaniu, poszlismy do hotelu, w ktorym wczesniej mieszkal M. A tam byl basen. M stwierdzil, ze dopoki nie naucze sie plywac nie wyjdziemy z basenu. Bylo to zgodne z ponad rocznymi obiednicami i na poczatku wydawalo sie bardzo zabawne. Gdy jednak skonczylo sie beztroskie pluskanie okazalo sie ze: woda jest mokra. Bywa tez zimna. Czasem gleboka. I wpada do nosa. To byl chyba najbardziej stresujacy dzien miesiaca. Po wielu godzinach "topienia" cos wyszlo i kulawa zabka zaczela plynac. Albo raczej zabka z przetracanym kregoslupem. A ile nerwow ja to kosztowalo.

Oczywiscie na drugi dzien nie chciala juz wyjsc z basenu.

No comments:

Post a Comment